Mail  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Konkubent w kombinacie

Zewsząd biegną słowa, że małżeństwo jest dobrem najwyższym. Tymczasem prawo, jakby w ślad za tymi poglądami nie idzie. Przykładem jest zatrudnianie przez przedsiębiorcę małżonka. Tu okazuje się, że zatrudnić nie sposób, bo taki oto małżonek staje się osobą współpracującą i jest ubezpieczony, jak przedsiębiorca. Dzieje się tak pomimo to, że faktycznie wykonuje pracę na rzecz przedsiębiorcy pod jego kierownictwem i nadzorem spełniając kryteria obowiązujące przy umowach o pracę. Dlaczego tak się dzieje? Trzeba pytać racjonalnego ustawodawcę. On o tym przecież decyduje. Inaczej rzecz się ma, gdy przedsiębiorca zatrudnia konkubenta. Konkubinat to związek „małżeński” bez małżeństwa. W zasadzie oba te stany współżycia osób odmiennej płci nie różnią się od siebie. Rozróżnia je tylko brak cywilnego lub kościelnego ślubu. Tymczasem ustawodawca traktuje te związki odmiennie w tej sytuacji. Podobnie rzecz się ma ze związkami partnerskimi, których niektórzy udają, że nie widzą, a one i tak są. Przy czym związek partnerski to związek osób tej samej płci. Przedsiębiorca w przypadku współpracy z konkubentem, czy partnerem, nie ma żadnych przeszkód w jego zatrudnieniu, czy zawarcia innej umowy cywilnoprawnej. Koszty zatrudnienia takiej osoby wchodzą w koszty uzyskania przychodów zaś w przypadku małżonka nie. Odmiennie zaś jest w przypadku odpowiedzialności za zobowiązania podatkowe. Tu racjonalny ( a jakże! ) ustawodawca konkubenta traktuje, jak małżonka. Tu bowiem konkubent jest członkiem rodziny uznanym przez państwo, jako godny ponieść konsekwencje niezapłacenia podatków, bo jak chce przepis ordynacji podatkowej: za członków rodziny podatnika uważa się zstępnych, wstępnych, rodzeństwo, małżonków zstępnych, a także osobę pozostającą w stosunku przysposobienia oraz pozostającą z podatnikiem w faktycznym pożyciu. Tu można przyjąć, iż ta odpowiedzialność może objąć konkubenta i partnera, a zatem osobę tej samej płci pozostająca we wspólnym pożyciu. Taki tu mamy galimatias prawny, że pozostawiając nieco z boku, na potrzeby felietonu, racje ekonomiczne, logicznych trudno się doszukać. Dlaczego państwo deklarując poparcie dla małżeństwa utrudnia życie małżonkom, gdy chcą zawrzeć umowę o pracę, dając jednocześnie taką możliwość konkubentom i partnerom? Trudno racjonalnie odpowiedzieć. Oczywisty jest cel fiskalny ale przecież przegrywa on w starciu z retoryką wsparcia dla małżeństwa. W tym pędzie fiskalnym zatracono równouprawnienie różnych związków, prowadząc jednocześnie do ich równouprawnienia (nie zawsze pożądanego) przy odpowiedzialności za zobowiązania podatkowe. Ot taki kombinat prawny, wielki i nie dookreślony stąd tytuł felietonu.