Grillowanie po sąsiedzku
Majówka rozpoczęła ogólnopolski sezon grillowy. Cały naród z wyjątkami, która potwierdzają regułę rzucił się kupować węgiel i karkówkę oraz nieodzowne do polewania płonącego grilla piwo. Dym się gęsto ścieli nad posesjami wędrując tam, gdzie zawieje wiatr niosąc zapach podpałki, przypalonego mięsa. W ślad za nim niesie się głos coraz weselszych biesiadników. Czas biegnie, noc nadchodzi a biesiadnicy - grillownicy coraz głośniejsi. Ci, którzy są wyjątkami i nie grillują szukają ukojenia w weekend po tygodniu pracy a dymy, zapachy i pieśni biesiadne w utuleniu do snu nie pomagają. Co któryś nie wytrzymuje i usiłuję rozbawionych amatorów przypalonej karkówki przywołać do porządku. Czasem się udaje, czasem nie. Czasem przyjedzie wezwana policja, jako dowód bezsilności próśb sąsiedzkich i odwód ostateczny. Czasem też od grillowych niesnasek zaczynają się sąsiedzkie wojny, jak nie przymierzając u Karguli i Pawlaków. Warto wiedzieć co wolno grillując, a czego przewracając mięso, nie należy czynić. W każdej miejscowości są uchwały rad miejskich czy gminnych, które ustalają zasady sąsiedzkich koegzystencji. Czasem znajdują się nich przepisy prawa miejscowego ograniczające palenie ognisk, zakazujące palenia śmieci czy liści. Nasz regulamin nie zawiera takich postanowień. Kłaniają się też przepisy kodeksu wykroczeń. Ochronę przed hałasem niechcianych biesiadników, daje art. 51 k.w., który grozi karą aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny temu, kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym. W przypadku chuligańskiego wybryku przewidziana jest surowsza kara. Hałas mamy więc opanowany, a co z uciążliwym ogniem, dymem i niekonicznie pachnącym zapachem smażeniny? Nieostrożne obchodzenie się z ogniem może spowodować nałożenie mandatu na sprawcę na podstawie art. 82 k.w. Z dymem i zapachem jest trudniej. Tu przepisy prawa są w tyle za rozwojem sztuki grillowania. Podobnie zresztą, jak i w innych przypadkach. Tu przywołać można nasz miejscowy problem z węglem drzewnym, który jakże chętnie wykorzystujemy do grilowania i z tym samym zapałem protestujemy przeciwko jego produkcji w naszym, jakże pięknym mieście. Jak dotychczas nie ma normy na dym i zapach. Trudno jest więc udowodnić sąsiadowi przekraczanie tzw. przeciętnej miary zadymiania i emisji zapachów. Prawo wykroczeń tu nie daje rady. Musimy oprzeć się na prawie cywilnym, które w art. 144 k.c. stanowi, że właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, "które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych". Tu by poskromić uciążliwego grilującego sąsiada trzeba mieć dowody na przekroczenie nadmiernej miary. Mając dowody trzeba wystąpić z pozwem do sądu. Tu zanim sprawa się odbędzie, bo przecież liczne reformy wciąż przyspieszają postępowania sądowe, sąsiad zje karkówkę i skończy sezon grillowy jesienią. Możemy też sięgnąć po argument naruszenia dóbr osobistych z art. 24 i 25 kodeksu cywilnego ale tu spotkamy się z tym samymi trudnościami. Można też pokusić się o mediację, która doskonale nadaje się do rozwiązywania konfliktów sąsiedzkich. Ba, można grillowy konflikt rozwiązać mediując przy grillu. Przyjemniejsze to niż grillowanie konfliktu na sali sądowej, prawda? W końcu też można odwdzięczyć się sąsiadowi samemu grillując w podobny sposób w odwecie. Lepiej jednak spotkać się z sąsiadem na grillu i pogadać po sąsiedzku. Jak to mówią małżonka sobie wybieramy, a sąsiada mamy z losowania lub boskiego przydziału i warto z nim dobrze żyć bo zmienić trudno.
Pozdrawiam znad grilla. ;)